Wydawało mi się że w pracy sprytnie poukładałam sobie spotkania i zaplanowane zadania tak aby mieć czas dla naszych budowlańców i znowu to samo BUDUJESZ NIE PLANUJ!!! dziś dostałam telefon, że nie przyjadą jutro i właściwie to teraz nie wiem czy przyjadą w przyszły tydzień czy może jeszcze zachaczą o ten, dramat. Najgorsze jest to że w przyszłym tygodniu wyjeżdżam na delegację (w planie był cały tydzień) Pana P standardowo nie ma (chociaż jakbym kazała mu wziąść urlop na ten tydzień to chyba jego stoicki spokój zostałby poważnie zachwiany ). niech już się skończy ten rok a najlepiej budowa nie już będzie na finiszu bo się wykończę 9cały czas myślę, liczę kase i kombinuję jak naciągnąć dobę z 24 h na jakieś 48). A jak pomyślę że najbliższe wakacje to może za jakieś 3 lata jak się uporamy z budową (od 2 lat nie byliśmy bo to kupowaliśmy działke, to robiliśmy drogę, to startowaliśmy z budową) to chce mi się wyć .
Mam nadzieję że kiedyś kawa na własnym tarasie w słonku mi to zrekompensuje i wszystkie dni jak dzisiejszy pójdą w zapomnienie.