Ciężki tydzień
Witam wszystkich
To był bardzo ciężki tydzień i mimo tego że cały poświęciliśmy naszej działce i przyszłej budowie to efekt jest taki że się zniechęciliśmy i to dość poważnie. Opowieść zaczyna się od wtorku (od wtedy mieliśmy urlop) :) od godziny 7 rano czekaliśmy na Pana z kamieniem na drogę ........ o godzinie 17:00 po kolejnym telefonie i kolejnym zapewnieniu że będzie za godzinę (już wiem że budowlańcy i wszelkie zawodo powiązane ważą czas w innej mierze niż my zwykli zjadacze chleba ) straciliśmy nadzieję i odpuściliśmy sobie po tym jak przyjechało jedno auto i to z nie do końca trzeźwym Panem. Jedyne co trzeba przyznać to Pan Stasio w końcu też skapitulował i stwierdził że ma trudności z dojściem do siebie po imieninach dlatego daliśmy mu szanse (w sumie wielkiego wyboru nie mieliśmy) i umówiliśmy się na 8:00 na środę. Kolejnego dnia to jest środa gotowi z łopatami o godzinie 8:00 czekamy i nic po telefonie znowu usłyszeliśmy za godzinę - Przemuś już zrobił się nerwowy a rzadko mu się to zdarza - czekaliśmy do 11 i zrezygnowaliśmy. Aby nie marnować czasu pojechaliśmy załatwiać kamień gdzie indziej (szukaliśmy wszędzie Przemek jeździł a ja dzwoniłam i szukałam na internecie i co -- NIGDZIE NIE MA TAKIEGO KAMIENIA A JAK JEST TO NA ZA 2 TYGODNIE) tragedia już na skraju rozpaczy wybraliśmy się do PAna Stasia i tu nagle nadzieja po drodze skład kruszyw, miły Pan który załatwi kamień na czwartek kamień z serca (jedyne co to przyznał że ciut drożej niż u Pana Stasia i ciut gorszy - no trudno). Lekko pocieszeni że może nie cały urlop zmarnowany i droga jednak będzie pojechaliśmy do banku a tu nagle dzwoni Pan Stasio że już jedzie i przeprasza i że się zrehabilituje. ........